niedziela, 28 sierpnia 2016

Od Mal'a do ktośka

Powolnym krokiem idę przez olbrzymią polanę. Zostałem wywalony z watahy... Znów straciłem nad sobą panowanie. Głupi Erni musiał mnie sprowokować do walki i nerwy mi puściły. Mało brakowało bym zabił go i dwa inne wilki. Czułem jak ogień znów buzuje mi pod skórą niczym burza. To on mną rządzi, nie wiadomo ile bym się starał to zawsze jest on. Jakby był żywą istotą. „Panuję” nad ogniem i elektrycznością lecz zazwyczaj używam tego pierwszego. Od dwóch miesięcy błądzę tu i tam szukając pożywiania oraz dachu nad głową. W oddali widzę duże jezioro więc praktycznie biegnę w jego stronie i zanurzam się po uszy. Słyszę jak woda syczy z kontaktem mojej skóry ale mało mnie to obchodzi. Studzi mnie przyjemnie i tylko to się liczy. Po dłuższym czasie wychodzę łapiąc jedną rybę. Na trawie pochłaniam ją całą i to ma być mój dzisiejszy obiad. Po ostatnim razie jak zjadłem jakieś grzyby i miałem halucynacje już nic takiego nie ruszę. Po krótkim czasie zauważam postać pomiędzy wysoką trawą która uważnie mi się przygląda. Wstaję i robię teatralny ukłon tym samym zachęcając ją by podeszła.

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz