niedziela, 4 września 2016

Od Mal'a cd. Azumi

Podkuliłem uszy gdy się wydarła.
- Mogłabyś się tak nie drzeć. Chcesz bym ogłuchnął przez ciebie ? - pytam męczeńskim tonem
- Oj nie przesadzaj – śmieje się
- Ja przesadzam ? - pytam się zdziwiony
- Tak – odpowiada pewnie
- Na pewno
- Tak – znów odpowiada, a tym razem ja podnoszę temperaturę ciała. Po krótkiej chwili wadera skacze.
- Ej no przestań – piszczy
- Oj nie przesadzaj – śmieję się z niej
- No dobra ! Wygrałeś ! - piszczy, a ja wracam do normy. Po chwili z krzaków wyskakuje basior na którym pysku maluje się zaskoczenie. No nie dziwię się mu. Obcy basior niesie na plecach waderę z jego stada. Trochę to dziwne nie powiem. Po długiej rozmowie i zadawaniu dość nie przyjemnych pytań zostałem przyjęty do watahy. Ku swej wielkiej uciechy mogłem wybrać sobie jaskinie. Jedna wpadła mi w oko. Zaraz koło skaczącej istoty. Była cała w rożnych kamieniach tak że nawet nie było jak się położyć bo się wbijały w ciało. Lecz ja miałem już plan jak je urządzić. W jednym miejscu leciał strumień wody przez co była cała mokra.
- Ty oszalałeś ? Jak masz zamiar tu spać – zapytała mnie wadera nadal siedząc na mnie.
- Mam plan skoczku – zaśmiałem się a ta z rezygnacją zeszła ze mnie i poszła do swojej jaskini. Powiedziała mi, że w swojej nie da mi spać. Nie przejmowałem się tym. Zamiast tego poszedłem upolować coś do jedzenia bo będę potrzebował dużo energii. Po udanym posiłku wróciłem do swojej siedziby i zapaliłem się tak że dosłownie topiłem kamienie. Z ostrych głazów stała się lita, gładka podłoga o różnych barwach. Nie wiem czy ktoś tam robił muzeum kamieni ale było ich mnóstwo. Prace zajęły mi całą noc. Przy wejściu zrobiłem murek tak by żadna woda nie dostała mi się do środka. Ze strumyka który ciekł po ścianach wypaliłem tak by leciał jednostajnym strumieniem w jednym kierunku. Czyli do ogromnej wypalonej dziury w której mogę się wykąpać. Nadmiar wody odpływał na dwór małym kanalikiem. Pod ścianą wypaliłem płytki lecz szeroki dołek w którym będę spać. Pół nocy zbierałem suche siano i trawę by było mi wygodnie. Ugniatałem tak by jak najwięcej się zmieściło. Na ścianach płonęły moje płomyki które przyjemnie oświetlały. Szczęście mi dopisało ze zbieraniem ponieważ rano lunął deszcz. Ja wykończony padłem na posłanie które było w stanie pomieścić co najmniej cztery wilki. W błogiej miękkości po prostu rozpływałem, a oczy same się zamykały. W tym momencie wleciała mokra, chyba wkurzona, królowa jednorożców.
- Jak chcesz możesz się wykąpać. Woda jest ciepła, a jak nie to możesz się położyć koło mnie i wyschnąć. Ewentualnie robić mi za poduszkę – mruknąłem ledwo żywy i ponownie zamknąłem oczy.
????

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz