Leciałem już od dłuższego czasu nad jakimś lasem. Szczerze miałem już dość. Niby jestem tym całym wilka powietrza, kocham latać i w ogóle... no ale ile można. W końcu postanowiłem wylądować. Zacząłem szybować, powoli obniżając lot. Z każdą chwilą leciałem wolniej. gdy moje łapy dotknęły ziemi zrobiłem kilka kroków by się nie wywrócić. Oczywiście coś musiało pójść nie po mojej myśli i wlazłem prosto w drzewo.
-Do diabła. -warknąłem rozmasowując obolały pysk.
-Wszystko w porządku?
Lesslie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz