niedziela, 25 września 2016

Od Mal'a Cd Azumi

- Czemu on się nie budzi ? - zapytał jakiś kobiecy głos w oddali
- Dostał końską dawkę leków usypiających. Razem z tą wilczycą budzili się co najmniej trzy razy w ciągu lotu. Jest to bardzo dziwne, daliśmy im dużą dawkę, a i tak się budziły. Same w sobie są dziwne – ja się budziłem w trakcie lotu ? Kiedy ? Nic nie pamiętam. Nie mogę otworzyć oczy. Czuj dziwne zapachy które drażnią mi nos.
- Ale są piękne. Inne niż te co tu są – powiedział jakiś dziecięcy głos.
- One są dzikie i inaczej się odżywiają. Te są oswojone bo tu się urodziły. Samica już dawno się obudziła i nie chce podejść do krat. Jeżeli kiedykolwiek je oswoimy to będzie ciężki – westchną głośno męski głos. Moja Księżniczka się obudziła? Boi się. Miałem ochotę skomleć lecz nie byłem w stanie nic zrobić. Powoli czułem jak wraca mi czucie w łapach czyli jest coraz lepiej. Miałem chęć mordu ma każdym kogo boi się moja kruszynka. Przez dłuższy czas mówili o jakiś badaniach lecz się nie wsłuchiwałem. Jak najbardziej starałem się wrócić do świadomości i wstać. W końcu otworzyłem oczy i zobaczyłem pomieszczenie w którym siedziałem. Cztery ściany w tym jedna z krat przez którą widziałem ludzi. Starszego mężczyznę, młodą kobietę oraz jakieś dziecko z długimi włosami. Wydawało mi się że kiedyś tę pierwszą dwójkę widziałem. Raptem stanąłem na nogi lecz tak samo szybko opadłem. Zawarczałem głośno tym razem powoli swatając na nogach. Gdy już stałem stabilnie rzuciłem się na kraty. Cała trójka jak jeden mąż odskoczyli do tyłu. Najgorsze było to że nie czułem swojej mocy. Pewnie te jakieś leki je wyciszyły. Co chwilę odbijałem się od ściany i z pełną siłą uderzałem w kraty i warczałem pokazując długie kły,
- Zrób coś przecież on się połamie ! - krzyknęła kobieta na mężczyznę.
- Nie mogę mu nic dać. I tak za dużo dostali mogę od tego dostać wstrząsu. Lepiej stąd chodźmy może się uspokoi – powiedział mężczyzna i wyszedł razem zresztą. Spojrzałem na kraty i zobaczyłem w nich lekkie wgłębienie. Powoli podszedłem do krat i zaczęłam się rozglądać. Naprzeciw mnie siedział w klatce wilk z pustką w oczach. Tak samo jak każdy któremu mogłem się przyjrzeć.
- Skacząca istoto gdzie jesteś ? - krzyknąłem na cały głos
- Węgielek? – doszedł do moich uszu cichy szept
- Tak, tak to ja. - powiedziałem spokojnie – Proszę, podejdź do krat i wystaw pyszczek. Chcę zobaczyć gdzie jesteś – poprosiłem łagodnie tak by jej nie stresować - Słyszałem jak niepewnie stąpa po ziemi lecz w końcu podeszła. Była pięć klatek dalej po drugiej stronie.
- Poczekaj chwilkę niedługo się do ciebie dostane. Powiedziałem i zacząłem rzucać się na kraty.
- Węgielku...- nie dokończyła bo jej przerwałem
- Mal skarbie, mam na imię Mal – oznajmiłem nadal się rzucając
- Azumi – szepnęła
- Pięknie – odparłem i zacząłem się dalej rzucać. Po dłuższej chwili powstało takie wgniecenie, że mogłem się w nim położyć lecz dalej nie pękało. Za to miałem świetny widok na zamek który był zabezpieczony jedynie trudnym wzorem. Spojrzałem na klatkę naprzeciw i sapnąłem się ze ma takie same zawijasy. Wzorując się nimi zacząłem otwierać swoją. Mocno w prawo, zygzakiem do góry, w lewo, góra, lewo, dół lewo, długo do góry, prawo, lewo, prawo i wolność ! Szybko podbiegłem do klatki wadery i ja również otworzyłem. W tym czasie wszedł jakiś człowiek i zobaczywszy, że jestem na wolności rzucał się na mnie z jakimś dziwnym kijem z pętlą. Długo nie myśląc również rzuciłem się na niego i ugryzłem go w rękę. Nie puściłem, aż nie dostałem czymś w łeb od drugiego człowieka który nie wiadomo kiedy wszedł. Na mojej szyi moment pojawiła się ta pętla i siłą zostałem wrzucony do klatki wadery, a drzwi zostały zamknięte i tym razem coś do nich dodali przez co się nie ruszyły. Krzyk mężczyzny rozległ się tak głośno, że aż uszy mnie rozbolały. Odgryzłem mu spory kawałek skóry i krew się lała. Oblizałem krew z pyska która smakowała okropnie. Powoli podszedłem do przestraszonej wadery. Bardzo mocno bała się ludzi. Wtuliłem się w jej bok osłaniając ją.
- Zabiję każdego kto spróbuje się do ciebie zbliżyć – obiecałem – Jak odzyskamy moce uciekniemy stąd. Te wilki o dziwo nie urodziły się z mocami – szepnąłem liżąc ją po uchu

Może być ?             

Od Azumi CD Mal'a

Gdy węgielek zaproponował spacer nad jezioro nie byłam zbyt zachwycona. Zgodziłam się ostatecznie. Droga była długa, ale czas szybko nam leciał przez ciągłe dogryzanie sobie. Po dotarciu na miejsce zachwycona podziwiałam widoki. Basior wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i popchnął mnie wprost w górę kwiatów. Przekoziołkowałam i wylądowałam na plecach w kwiatuszkach. Kichnęłam, a później wstałam. Byłam cała w pyłku. Spojrzałam na węgielka wzrokiem, który mógłby zabijać i zaczęłam go gonić. W pewnym momencie pościgu znaleźliśmy się w wodzie. Zaczęłam podtapiać wilka, który strasznie się szamotał. Po chwili przestał się ruszać, a ja spanikowałam. Nie wiedziałam co robić. Tak bardzo się o niego bałam. Przed oczami momentalnie pojawiła się scena z koszmaru. Jego ciało mówiące oskarżycielskim tonem "To twoja wina!". Gdy po moich nawoływaniach wypłynął na powierzchnie czułam ogromną ulgę i złość. Węgielek chyba się wystraszył widząc mnie w tym stanie, bo szybko przeprosił ocierając się o mnie. Zrezygnowana westchnęłam i wyszłam na brzeg, a basior miał mi upolować rybę. W sumie szybko mu poszło. Po zjedzeniu leżeliśmy na trawie. Żadne z nas nic nie mówiło. Pasowało mi to. Ciszę przerwało stwierdzenie węgielka. Nie znamy swoich imion. Trochę mnie to bawiło. Już miałam mu się przedstawić gdy nad doliną pojawił się helikopter. Węgielek poderwał się na nogi, a ja zaraz za nim po czym zaczęliśmy uciekać w stronę lasu. Nagle w powietrzu śmignęło coś żółtego i wbiło się w łapę wilka, który widocznie słabł. Wszystko się we mnie kłóciło. Tak bardzo się bałam się ludzi, jednak z drugiej strony nie chciałam zostawiać węgielka. Zawróciłam w jego stronę. Gdy byłam już blisko w moją szyję wbiła się taka sama strzałka jak ta, która trafiła basiora. Po chwili leżałam już na ziemi, a moje oczy powoli się zamykały.
***
Obudziłam się... gdzieś. Leżałam na środku jakiegoś pomieszczenia. trzy z czterech ścian były zrobione z betonu, a ta z samego przodu z kraty. Wciąż nie do końca przebudzona spróbowałam wstać. Zachwiałam się na nogach i oparłam się bokiem o jedną ze ścian. Zjechałam po niej, by znów się położyć i odczekać, aż przestanie mi się kręcić w głowie. Po chwili podjęłam drugą próbę wstania. Tym razem udało mi się utrzymać na nogach. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale niczego i nikogo poza mną nie zobaczyłam. Przestraszyłam się. Nie wiedziałam gdzie jest mój węgielek. Zaczęłam węszyć próbując wyłapać jego zapach, ale jedyne co poczułam to beton, metal i wiele innych zapachów, których nie umiałam nazwać. Podeszłam do kraty, jednak prawie od razu od niej odskoczyłam. Po drugiej stronie stały dwie postacie ubrane w białe fartuchy. Patrzyły się na mnie dziwnym wzrokiem i o czymś rozmawiały. Dziwnie się czułam pod ich spojrzeniem. Jedna z postaci kucnęła i spojrzała prosto w moje oczy. Zawarczałam i cofnęłam się. Ludzie obrzucili mnie przelotnym spojrzeniem i znikli mi z pola widzenia. Zdenerwowana zaczęłam chodzić w kółko. W końcu przystanęłam i znowu spróbowałam wyczuć woń węgielka. Tym razem ją poczułam. Była dość silna.
-Węgielku?- powiedziałam ledwo słyszalnie. Skarciłam się za to w myślach po czym wzięłam głębszy oddech i znowu zawołałam towarzysza.- Węgielku??

Co dalej???